środa, 1 września 2010

Brisbane

No to ostatni długi lot. W tym głównie spałem i poczytałem sobie książkę Kir Bułyczow. Książka świetna mimo że opisywane wydarzenia dzieją sie w Rosji to i tak widać wiele z podobieństw do naszego narodu. :). A połączenie sf z zwykłą rosyjską zabitą dechami wioską za czasów komunizmu i to wszystko w sosie typowego podejścia Rosjanina do życia gwarantuje świetną zabawę dla czytelnika. No a lot ostatni był spokojny nie miałem czasami takiej małej paniki jak ostatnio, kiedy człowiek sobie nagle uświadamiał że jest na kawałku wielkiego żelastwa w odległości tysięcy kilometrów nad ziemią i lecący z zawrotną prędkością otoczony taką duża ilością różnych urządzeń i każde z nich może sie popsuć i nie ma drogi ucieczki. Może przy małych lotach nie zdążyłem sobie tego uświadomić, ale da sie przyzwyczaić do tego . Za to wreszcie mi podali moje ukochane noodles. Taki makaron specjalny z kurczakiem i warzywami w sosie sojowym pycha. W tym też były ładniejsze stewardesy o azjatyckiej urodzie ale takie drobniejsze. W tym jedna została nawet poderwana przez jednego eleganckiego pana. Choć kto tu kogo poderwał nie jestem pewien z tymi kobietami nigdy nic nie wiadomo.

w Brisbane lotnisko takie se. Podsłuchałem rozmowę że ma być dzisiaj bardzo zimno 15 stopni masakra. Mieli nas ciężko przeszukiwać a tu nic , chociaż może przez to że od razu napisałem ze mam dziwne lekarstwa i następny pan mie tylko zapytał jakie to oraz bez sprawdzania przepuścił. Żadnego zaglądania w plecak. . To dobry pomysł na przemyt powiedzieć że sie ma coś małego a dużego schować i przejść oddając małe :). A i jeszcze obwąchał mie szkolony bigiel czy nie mam jakiegoś jedzenia. Te małe głodomory rzeczywiste są najlepsze do tego . Na lotnisku brak neta dopiero na dworcu kolejowym przed lotniskiem miedzy stanowym znalazłem na 30 minut net. Kible też takie se i wszystko tu dopiero jeździ od 5 rano. Po dostaniu swojego bagażu zrobiłem sobie mały prysznic w publicznej toalecie, zmiana galotów i ciuchów. Bagaż dotarł w całości ale chyba mi ukradli ręcznik.... no cóż miło że zainwestowałem w czyjąś poprawę higieny :). Bagaż widać trochę poobijany , latarka się włączyła tak go rzucali i uświniony cały, będzie czyszczenie. . Ale wiedźminowi nic sie nie stało. Miecz mu tylko opadł wiec nie wiem co mu tam robili . Ok lece na lot do Townsville :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz