Ludzie mili komunikatywni. Jakiś sprzątacz na lotnisko pokazał mi fajną miejscówkę do spania z takimi wielkimi kanapami tak na uboczu hali. Choć i tak nie mogłem zasnąć. Na lot do Townsville przyszedłem dużo przed czasem i dzięki temu mogłem sobie wybrać miejsce przy oknie :) i znaleźć internet. Internetu nie znalazłem na samym lotnisku tylko obok na stacji kolejowej. Niestety na peron nie mogłem już wejść bo już oddałem bilet, wiec sie rozwaliłem z bagażami na przejściu i tam pisałem ostatniego posta :D. Pewnie to dziwnie wyglądało ale co tam :P miałem neta !!!.
Jak tak siedziałem sobie w przejściu to zauważyłem że ogólnie dużo Azjatów sie przewinęło, oraz to że japonki są chyba najpopularniejszym obuwiem w Australii. W kafejkach sprzedawali takie fajne tosty z pełno ziarnistego chleba :) ale żularstwo mi się włączyło i nie kupiłem. Czekając w poczekalni zacząłem czytać " prowadził nas los" i tak wprowadził mnie w dziwny nastrój. Szczególnie po tym jak opowiadali o tym czemu powinniśmy jeść surowe jedzenie ( warzywa, kiełki , owoce nie przegotowane, nie pozbawione naturalnych witamin i innych tam żeczy w gorącej wodzie), o tym też że coca cola jest dowarzona nawet na najdalsze zakątki świata gdzie prawie nawet dróg nie ma ( taka korporacyjna trucizna panosząca sie po świecie, ku chwale wspaniałego konsumpcjonizmu ) i o tym jak Indianie w rezerwatach umierają na cukrzyce bo nie są przystosowani genetycznie do takiej ilości cukru jakie sa w pokarmach amerykanów. A dostali same nie używki na tereny rezerwatów wiec sami nie mogą nic uprawiać. Po takich informacjach zobaczyłem grubą Australijkę z wielką trudnością wchodzącą do samolotu z małą dziewczynką i tak dziwnie mi sie zrobiło. Książka po za tym świetna obowiązkowo do przeczytania dla wszystkich. Czemu takich książek nie dodają do lektur szkolnych... ( jeszcze raz podziękowania dla Sobek za pożyczenie :) .
Brisbane nie zdążyłem zwiedzić jedynie dzięki okienku w samolocie zobaczyłem jak wygląda z góry. Brisbane z widoku ptaka wygląda niesamowicie. Wygląda jak by porozrzucane klocki lego na wielkiej zielonej dolinie. Wszędzie same domki jednorodzinne jedynie większe budowle są na środku i widać że to biurowce. Brisbane jest porozdzielane rzeką wraz z jej odnogami. W tle ocean, przy brzegu poozdabiany jest paroma rajskimi wyspami :) Rzeczki i małe jeziorka jeszcze po błyskały mi odbitymi promieniami słonecznymi na przegnanie i wnieśliśmy sie w chmury. A zapomniałem jeszcze napisać o samym lotnisku miedzy stanowym małe ale takie przyjazne. Chyba dzięki ogólnie panującej żartobliwej atmosferze wśród obsługi. Samolotów pełno po prostu jak jeden startuje to już prawie zanim następny ląduje i taka na zmianę .
A więc wreszcie lecę ostatnim samolotem do Townsville patrząc na słońce , chmury i słuchając Chińskiej wersji Gorillaz od Cichego zdałem sobie sprawę że brakowało mi słońca. Na tych wszystkich zamkniętych lotniskach i ciemnych wielkich samolotach był straszny nie dobór światła i Świerzego powietrza. Pierwsze co zrobię w townsville to pójdę na plażę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz